Kilka lat temu spędziłam, jako praktykantka, parę tygodni w oddziale jednego z największych polskich biur podróży. Będąc mniej lub więcej obeznana już wtedy z Bułgarią (choć wtedy raczej mniej niż bardziej), służyłam radą tym z klientów, którzy Czernomorie rozważali jako miejsce na wakacje - a byłam jedyną osobą w biurze, która swoją opinię popierała doświadczeniami z pobytu w kraju.
I stąd wniosek też nieco oczywisty - nie każdy pracownik biura podróży, niestety, wie, gdzie Was wysyła i co poleca. Opierać się oni mogą na opiniach innych klientów, którzy wrócili zadowoleni lub zawiedzeni. Jak w takim razie zdecydować się, gdzie spędzimy wakacje? Wybrać duży kurort, czy może taki nieco mniejszy? A może zupełnie kwaterę prywatną? Kurorty w Bułgarii rozsiane są po całym jej wybrzeżu i jest z czego wybierać. Tylko jak tego wyboru dokonać, gdy nie do końca wiemy, gdzie się wybieramy? Jeśli przed Wami rozłożony jest katalog biura podróży, a Wy dalej stoicie w kropce, dzisiejszy wpis jest dla Was.
Duże kurorty w Bułgarii - kogo urzekną, a kogo zniechęcą
Duże i popularne kurorty można albo lubić, albo ich unikać. I choć ja zdecydowanie zaliczam się do tej drugiej grupy, postarajmy się spojrzeć mniej więcej obiektywnie na to, dla kogo będzie to miejsce idealne.
Takie kurorty-giganty na wybrzeżu Morza Czarnego są dwa: Słoneczny Brzeg (bg. Słynchew Briag) i Złote Piaski (bg. Złatni Piasyci). To wokół nich kręci się całe nadmorskie życie Bułgarii - a przynajmniej to, które związane jest z zagranicznymi turystami ściągającymi tu na wakacje. Bo, prawdę powiedziawszy, przeciętny Bułgar, który planuje sobie wakacyjną pocziwkę, Słonecznego Brzegu czy Złotych Piasków w ogóle nie weźmie pod uwagę.
Dla miejscowych te kurorty są po prostu za drogie. Nic dziwnego zatem, że wypełniają je po brzegi Anglicy, Niemcy czy Szwedzi. Ulice, przyhotelowe baseny, plaże i restauracje - wszędzie tam prędzej usłyszycie angielski, aniżeli bułgarski.
To, czego można spodziewać się po tak dużym i popularnym kurorcie, to zdecydowanie inwestycja w czas turysty. Turnusy nie trwają wiecznie, a zatem ten krótki okres trzeba zagranicznym gościom wypełnić po brzegi. W efekcie tego, deptaki i ulice w takim kurorcie częściej przypominają park rozrywki, aniżeli miejsce wakacyjnego wypoczynku. Restauracje, kluby, puby, salony gier, studia tatuażu, biura (miejscowej) podróży, zdjęcia z papugami, stragany z pamiątkami, sklepy z odzieżą, kosmetyczki, manikiurzystki, fryzjerzy, uliczni artyści… I tak dalej, i tak dalej. Nie wspominając już o animacjach hotelowych, które trwają do późnej nocy, duży kurort opływa w szanse, by się czymś zająć.
Obiektywnie patrząc, to dobrze. Amatorom intensywnej rozrywki i kolorowego tłumu Słoneczny Brzeg czy Złote Piaski z pewnością się spodobają. Z takiego kurortu łatwiej jest również złapać transport do nadmorskich zabytków, ponieważ nie brakuje agencji, które żyją z organizowania objazdówek dla obcokrajowców. Z drugiej strony jednak, hałas, tłum i nadmiar wrażeń potrafi być wyczerpujący. I znów obiektywnie patrząc, duży kurort niewiele powie Wam o tym, jaka naprawdę jest Bułgaria.
Mały kurort - rozwiązanie dla ciszoholików?
W opozycji do Słonecznego Brzegu i Złotych Piasków stoją wszystkie mniejsze kurorty bułgarskiego wybrzeża. Nie wszystkie z nich są zupełnie małe, ale wciąż różnią się one od większych turystycznych centrów.
W artykule na temat kurortu Święty Włas wspomniałam, że podstawą zaletą tego rodzaju miejsc są niższe ceny. Faktycznie, zazwyczaj hotele, które się tutaj znajdują, mniej liczą sobie za noclegi. Oczywście, znaczna większość z nich to opcja HB, co też przekłada się na cenę i inne wydatki, ale jednocześnie stwarza to okazję na poznanie bułgarskiej kuchni.
Co w mniejszych kurortach jest też znacznie prostsze. Łatwiej tutaj wejść w kontakt z “bułgarską stroną Bułgarii”, czyli po prostu zasmakować prawdziwej miejscowej kuchni, co możliwe będzie (czy też powinno) już na hotelowej stołówce. W mniejszych kurortach łatwiej o tradycyjnie bułgarskie restauracje, ponieważ nie celują one w kuchnię “kontynentalną”. W takich miejscach szybciej znajdziecie cacę z taratorem niż pizzę i hamburgera. Dla jednych to zaleta, dla innych - wada.
Podobnie rozbieżne uczucia może wywołać to, jak wyglądają te mniejsze kurty. Są one zazwyczaj, w mniejszym lub większym stopniu, znacznie cichsze i spokojniejsze niż Słoneczny Brzeg czy Złote Piaski. W większości z nich brakuje całonocnych i całodziennych atrakcji czy animacji, przez co z zapadnięciem zmroku, większość turystów wycofuje się do zacisza hotelowego pokoju. Niektórym osobom to jak najbardziej pasuje, szczególnie, jeśli nie są amatorami głośnej muzyki na basenie, a na wakacje wyjeżdżają, by się na zapas wynudzić i naładować baterie w ciszy i spokoju.
Spokój ten jednak ma i swoje negatywne strony. Podobnie, jak w małych kurortach brakuje miejsc do spędzenia imprezowej nocy, podobnie brakuje tu często możliwości zwiedzenia regionu. Większość małych miasteczek połączona jest między sobą autobusami, przez co ewentualne zwiedzanie trzeba sobie zorganizować samemu i to najczęściej bez przewodnika.
W małych kurortach łatwiej też wpaść na Bułgarów, którzy rezerwują swoje wakacje właśnie w tych mniej popularnych wśród obcokrajowców miejscach. Jeśli szukacie możliwości poznania kogoś miejscowego, to mały kurort może okazać się dobrym miejscem na rozpoczęcie poszukiwań.
Koniec końców jednak - wszystko zależy, wszystko to kwestia gustu. Jakie są Wasze preferencje? Dajcie znać w komentarzach, czy czujecie się lepiej w większym, czy mniejszym kurorcie!
___
Komentarze
Prześlij komentarz